Arion Królem Świata
 
IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Abiit, non obiit

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
erielle
Admin
erielle


Liczba postów : 13
Join date : 18/04/2017
Age : 29
Skąd : Kociarnia

Abiit, non obiit Empty
PisanieTemat: Abiit, non obiit   Abiit, non obiit EmptyPią Kwi 21, 2017 1:50 am

Abiit, non obiit 2ee22cf333fbc

Dawno, dawno temu... Nie, przecież to był wyraźny moment, ta właśnie chwila.
Za górami, za lasami... Meh, to nie była bajka, ale brutalna, wyrazista rzeczywistość.
"Na początku był Chaos. Któż zdoła powiedzieć dokładnie, czym..." Taaak... Ta historia najbardziej pasowała do tego, co snuło się na drodze przed tobą. Chaos. Niedowierzanie. Rozżalenie. Emocje płonące głęboko wewnątrz, rozżarzony węgiel złości na dnie żołądka.
Woda chlupotała, uderzając leniwie o skrzypiące boki na wpół przerdzewiałego kutra, którym już od dłuższego czasu płynęliście pośród coraz bardziej wzburzonych fal. Pokład pod twoimi stopami kołysał się, ale zdążyłeś się już do tego przyzwyczaić. Miałeś szczęście, bowiem nie dopadła cię choroba morska... Czego nie mogłeś powiedzieć o "kapitanie" tego "statku". W końcu już na początku stwierdziłeś, że nie zamierzasz badać zawartości kubła, który stary bosman trzymał tuż obok steru i swojej nogi.
Noc. Nad twoją głową pojedyncze gwiazdy mrugały do ciebie przyjaźnie... Niebo nad częścią morza, która prawnie należała już do Aloli, zdawało się nie różnić niczym od tego, które - jak ci się wydawało - jeszcze chwilę temu wisiało przyjaźnie nad twoją głową. Stałeś na samym końcu kutra, opierając dłonie o chłodną barierkę i wpatrując się w niespokojne morze. Czy gonili cię nadal? Czy też może odpuścili? Czy usłyszysz kiedyś jeszcze o swoich prześladowcach? Czy usłyszysz... o swojej rodzinie...?
Zamyślony, otrząsnąłeś się dopiero, gdy kuter z gwałtownym skrzypieniem zanurkował nosem w dół, gdy zsunął się z wysokiej fali. Nie straciłeś równowagi, ale lodowata woda chlusnęła w ciebie, oblewając cię od stóp do głów. Kapitan klął siarczyście, szarpiąc sterem i walcząc o to, by kuter nie zatonął... Albo nie pękł na pół w rozgrywce sił wiatru i wody.
- Chłopcze, jak nie chcesz tu utonąć, to lepiej trzymaj się mocno! - rzucił, sepleniąc i plując się, starzec, zaciskając mocno żylaste dłonie na sterze.
Fale raz po raz uderzały w kadłub, pieniąc się, jakby klęły na was siarczyście. Gdzieś na horyzoncie, mimo ciemnego nieba i szalejącej wody, widniała jasna linia plaży; celu twojej wędrówki. Nie było to aż tak daleko... Pędziliście jak szaleni w tamtą stronę, na łeb na szyję, to w górę, to w dół. Żołądek to podjeżdżał ci do gardła, to opadał na dno brzucha, aż robiło Ci się niedobrze...
A to, że przerażone coś z piskiem nagle uderzyło w twoją twarz, wcale nie pomogło:
Abiit, non obiit Images?q=tbn:ANd9GcQTa3Zrj15UmzmnwYGZ9aPtNcUqcUi5L0Tf7Gk6iVWeU7swQ6ES
Powrót do góry Go down
Tutu
Admin
Tutu


Liczba postów : 15
Join date : 21/04/2017

Abiit, non obiit Empty
PisanieTemat: Re: Abiit, non obiit   Abiit, non obiit EmptyPią Kwi 21, 2017 1:50 am

Lód w przebraniu morskiej fali rozbił się o dziób, zmywając z młodzieńca wszelkie ciepło i znośny humor, którym do tej pory dopisywał. Rozdygotane ręce szarowłosego zamknęły się na relingu, a ścięgna dłoni napięły niczym surowy rzemień. Nagle morze dostało klimakterium, a Evan z przerażeniem patrzył na wznoszące się przed nim grzbiety wody.

- Co ty nie powiesz, ty stary pie... - nie dokończył. Łódź wzniósł się ku niebu, by w tej samej chwili gwałtownie opaść, spadając z morskiego bałwana. Chłopak poczuł jak jego żołądek postanowił zrobić sobie krótką wędrówkę aż po sam przełyk. Przez chwilę myślał, że zwróci dzisiejszy obiad za burtę wraz z własnymi trzewiami, ale w porę zacisnął zęby. Był w najgorszej możliwej pozycji i ocean zdawał sobie z tego sprawę.

"Muszę się stąd wynosić" - rzekł w myślach, orientując się, że lepszego miejsca nie mógł sobie znaleźć. Kapitan jeśli jeszcze nie skierował dziobu perfekcyjnie prosto na fale, to za chwilę to zrobi, wystawiając tym samym twarz młodzieńca na pierwszy ogień. W jednej chwili odwrócił się, plecami przywierając do relingu, ściskając nadal w pewnym chwycie barierkę. Już napiął mięśnie do skoku w stronę chwytliwej i mocno przywierconej części łodzi, gdy coś z impetem pacnęło go w twarz. Chyba tylko cudem i graniczną chęcią przytulania się do barierki nie wykonał spektakularnego salta w tył, aby dać buziaka dziobowi.
Uwolnił jedną rękę, w bezgranicznym odruchu łapiąc w ramię to co go zaatakowało. Było zbyt miękkie, aby było niebezpieczne, aczkolwiek poczuł jakby ktoś go spoliczkował. Jego na wpół zaciekawione, na wpół przerażone spojrzenie spotkało się ze wzrokiem kulistego, brązowo-zielonego kurczaka. Nie… to był chyba jakiś puchacz. „Nie mam pojęcia co robi sowa na morzu, ale definitywnie nie podoba mi się to” – rzucił w myślach, po czym przypomniał sobie, że jest w niebezpieczeństwie. Nie uśmiechało mu się to, że poświęca jedną kończynę na jakieś latające coś, ale przecież nie mógł tutaj zostawić tej sowy.

- Trzymaj się sówko, skaczemy – rzucił, a biel jego zębów zabłysła w krzywym uśmiechu. Chciał rozładować atmosferę, ale chyba mu nie do końca wyszło. Zamiast tego przycisnął pokemon do brzucha, odbił się od barierki wolną ręką i skoczył w stronę najdalszej, pewnej i przytwierdzonej mocno rzeczy, która była jeszcze w jego zasięgu. Jak najdalej od dziobu – to była jego domena na tą chwilę.
Powrót do góry Go down
erielle
Admin
erielle


Liczba postów : 13
Join date : 18/04/2017
Age : 29
Skąd : Kociarnia

Abiit, non obiit Empty
PisanieTemat: Re: Abiit, non obiit   Abiit, non obiit EmptyNie Kwi 23, 2017 4:25 pm

Puchata kula, będąca żywym, trzęsącym się i ogromnie przerażonym Pokemonem, przywarło do ciebie, wbijając niewielkie pazurki w twoje ubranie. Machało niewielkimi skrzydełkami, które zdecydowanie przy takiej pogodzie nie mogły utrzymać go w powietrzu. Z jednej strony przylegało do ciebie ściśle, z drugiej szarpało się, jakby przestraszone twoim dotykiem i bliskością. Charakterystyczny głos sówki przebijał się przez dźwięki rozszalałego morza, które raz za razem ciskało gromy w twoje plecy. Koszula lepiła się do twojej skóry, pokrywając coraz grubszą warstwą szronu złożonego z morskiej soli. Ciekawe, czy potem - o ile takowe się wydarzy - będzie się do czegoś jeszcze nadawała...
Nie było czasu na takie myśli ani na zastanawianie się, skąd u licha trawiasty Pokemon znalazł się na pełnym morzu. Trzeba było działać... Skok wykonałeś z lekkim poślizgiem, wybijając się akurat w momencie, gdy dziób kutra ponownie zanurkował pomiędzy fale. Straciwszy równowagę, poleciałeś głową naprzód, wprost w ściankę kutra. Odbiłeś się od niej, a twoja dłoń rozpaczliwie poszukiwała jakiegoś uchwytu, palce jednak ześlizgiwały się po gładkiej powierzchni, gdy boleśnie rysowałeś po nie paznokciami. Te kilka, kilkanaście sekund przed tym, zanim twoja dłoń nie dotknęła parząco lodowatego, metalowego uchwytu, zdawały się trwać wieczność...
Sówka krzyknęła, gdy zderzyliście się ze ścianką; choć byłeś nieco ogłuszony, udało ci się utrzymać w pozycji prawie pionowej. Zaraz potem jednak w kuter chlusnęła kolejna fala, przechylając go prawie całkowicie na bakburtę... Na twoje nieszczęście sprawiło to jednak, że na kilka chwil zawisłeś wręcz w powietrzu, rozpaczliwie starając się utrzymać ciężar ciała siłą własnej dłoni...
I być może udałoby ci się to, gdyby nie fakt, że z głośnym skrzypnięciem uchwyt oderwał się od ścianki, a ty i mały Pokemon z rozpędem uderzyliście w powierzchnię morza... Lodowate fale otoczyły was czule ramionami, wciągając w głębiny, a ty nie wiedziałeś już, gdzie góra, gdzie dół, północ, południe... Tylko instynktownie wykorzystałeś resztki sił swojego ciała na walkę o skierowanie się w jedną ze stron...
Obudziła cię suchość w gardle i ból całego ciała, a także chłód, który zdawał się malować na twojej skórze niewidzialne wzory. Uniosłeś głowę, ale odruchowo zmrużone powieki dopiero po chwili pozwoliły ci rozpoznać, że przebywasz na plaży... Za swoimi plecami miałeś ciągle rozszalałe morze, wokoło - blady piasek, na którym z jakiegoś powodu dostrzegłeś swój plecak w całej majestatycznej okazałości, a także... Niewielką, mokrą i zwiniętą kulkę, która była małą sówką... Teraz oddychającą ciężko i nieprzytomną.
Nad wąskim pasem plaży górował klif przesłonięty ścianą deszczu. W oddali majaczyła ścieżka, a gdzieś tam, wysoko, mrugało do Ciebie niewielkie światełko...
Powrót do góry Go down
Tutu
Admin
Tutu


Liczba postów : 15
Join date : 21/04/2017

Abiit, non obiit Empty
PisanieTemat: Re: Abiit, non obiit   Abiit, non obiit EmptyPon Maj 08, 2017 3:48 pm

W momencie, gdy chłopak podniósł się z mokrego piasku, otrzepał, kaszlnął trzy raz i wypluł gęstą flegmę zalegającą mu usta, to stwierdził, że jest szczęściarzem. Nie tylko nie skończył jako karma dla sharpedo, ale i również znalazł się na plaży. Dodatkowo, warto wspomnieć, iż może jeśli nawet bezludnej, to opatrzonej w technologię wyspie. Nic mu się poważnego nie stało. Nawet żaden krabby nie uszczypnął go w tyłek.

Nie czuł się najlepiej – to prawda. Kręciło mu się w głowie, a nudności walczyły ramię w ramię z ogarniającym go wyczerpaniem. Czuł się jakby coś wysysało z jego kości szpik, a z krwi limfę. Mimo to, chyba był w stanie ustać na nogach i ruszyć w poszukiwaniu schronienia.

Jedyną rzeczą, która nie pasowała do tego obrazu fortuny była zielona sówka, która teraz ciężko dyszała. Jej stan zdrowia nie prezentował się najlepiej. Musiał znaleźć medyka.

„Nie… nie medyka…” – rzucił w myślach, mrużąc oczy w zmęczeniu i zgarniając z ziemi plecak. Wytężył umysł. – „Ognisko, miękkie pierzyny i dach nad głową. Sowa oddycha. Nie jest aż tak źle... Woda najwidoczniej nie dostała się do żołądka, ani tym bardziej do płuc... W innym wypadku miałbym obok siebie zaledwie truchło. Ale… nie… a może…”

Myślenie przychodziło mu z trudem. Zębatki dopiero powoli wznawiały swój ruch, skrzypiąc niemiłosiernie z każdą bardziej narowistą myślą. Wiedział jednak jedno: musiał się ruszyć. Dróżka oznaczała cywilizację, więc bez słowa podniósł pokemona na tyle delikatnie, na ile był w stanie, po czym ułożył w ramionach, starając się położyć go bardziej na boku. W końcu skierował się, najszybszym marszem jaki był w stanie z siebie wykrzesać, w kierunku ścieżki. Ruszył w stronę światła.


Powrót do góry Go down
erielle
Admin
erielle


Liczba postów : 13
Join date : 18/04/2017
Age : 29
Skąd : Kociarnia

Abiit, non obiit Empty
PisanieTemat: Re: Abiit, non obiit   Abiit, non obiit EmptyPią Maj 12, 2017 5:17 pm

Chwiejne i niezręczne kroki prowadziły cię powoli w stronę ścieżki, a deszcz nie ustawał w wysiłku, aby przemoczyć cię całkowicie. Grube krople uderzały bezlitośnie w całe twoje ciało, jak gdyby pradawne bóstwa pogody zmówiły się, aby zrobić wszystko, byś nie wypełnił swej misji. Przemoczone i zmarznięte ciało w walce z ulewą, piaskiem i kamieniami, o które raz po raz się potykałeś, coraz bardziej słabło, ale ciągle parło do przodu.
W końcu pod stopami wyczułeś twardą, ubitą ścieżkę klifu; szło ci się już nieco łatwiej, choć droga pnąca się pod górę pod niezbyt łagodnym kątem również była ciężką. Przynajmniej była to chwila, kiedy odpocząć mógł twój umysł... Tylko nogi twoje pracowały raz po raz, raz po raz, prąc do przodu...
Niedbały krok na obluzowanym kamieniu sprawił, że potknąłeś się i osunąłeś na kolana. Ciemność na kilka chwil przesłoniła ci wszystko... A potem przed sobą zobaczyłeś to stworzenie:
Abiit, non obiit 590
Do swojej śmiesznej główki za pomocą chustki przywiązane miało niewielką latarenkę. Gdy powoli się podniosłeś, uciekło prędko, ale po kilku chwilach w podskokach zbliżyło się znowu, jakby sugerując ci, żebyś za nim poszedł.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Abiit, non obiit Empty
PisanieTemat: Re: Abiit, non obiit   Abiit, non obiit Empty

Powrót do góry Go down
 
Abiit, non obiit
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
G3RIER :: Sesje Pokemon-
Skocz do: